„Wiara to miłość bez końca"
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 18, maj 2014
Bracia Golec:
Wspólnie tworzą jeden z najlepszych zespołów folkowych w Polsce. Z muzykami z Milówki rozmawia Michał Henkel.
M.H.: Jak góral to wierzący i praktykujący - tak myśli chyba cała Polska. Coś w tym jest?
P.G.: I bardzo dobrze myśli, zresztą jesteśmy tego żywym przykładem. Mieszkamy w górach i jak najbardziej wierzymy i praktykujemy. Oczywiście bardzo się z tego cieszymy ponieważ daje nam to siłę to działania: grania, komponowania, pisania tekstów, mówiąc językiem młodzieżowym dostajemy tzw. speeda.
Ł.G.: Faktycznie wiara i tradycja w górach zawsze szły w parze, nawet św. Jan Paweł II w trakcie jednego ze spotkań w górach powiedział, że na górali zawsze można liczyć. Faktycznie tak jest, ...
kiedy trzeba do bitki górale są pierwsi, gdy trzeba bronić krzyża również, nie wstydzą się ani tradycji ani wartości chrześcijańskich i chwała im za to.
M.H. Czyli czym tak naprawdę jest dla was wiara?
P.G.: Radością i spokojem. Człowiek wierzący jest wewnętrznie spokojny, a jak jest spokojny to i szczęśliwy i tą radość później przekazujemy naszym dzieciom, rodzinie, członkom zespołu. Najważniejsza jest więc pogoda ducha. Ostatnio tłumaczyłem to mojej córeczce, że Bóg to przyjaciel, który ma mnóstwo miłości, jak balon, który jest codziennie większy, bo wiara to miłość, która nie ma końca.
Ł.G.: Mówi się, że wiara czyni cuda i wielokrotnie się o tym przekonujemy. Choćby sam fakt, że „Golec Uorkiestra” ma już 15 lat, że wydaliśmy już sporo płyt i cały czas wracamy szczęśliwie z różnych wojaży to wszystko zawdzięczamy naszej wierze i Bożej Opatrzności. Tak naprawdę jeżeli człowiek powierza to, co robi najważniejszej osobie czyli Panu Bogu, to On na pewno poda mu rękę i człowiek będzie miał w nim wsparcie i przyjaciela a jeżeli ktoś ma wsparcie w niebie, to już nic więcej mu do szczęścia nie potrzeba.
M.H.: Kto w was tę wiarę zaszczepił, kto odegrał największą rolę?
P.G. Oczywiście rodzice, w ogóle pochodzimy z bardzo wierzącej rodziny. Nasz dziadek był kościelnym, mama i tata poznali się w kościelnym chórze, można powiedzieć, że to tam wyśpiewali sobie miłość, której jesteśmy owocem.
Ł.G.: Sami byliśmy też ministrantami, praktycznie do ósmej klasy szkoły podstawowej, z ministrantami szliśmy z pielgrzymką na Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie w roku 1991, wtedy, kiedy Jan Paweł II odwiedził Ojczyznę. Takie momenty również ugruntowują wiarę, wyciskają konkretne piętno na życiu człowieka.
M.H.: Często śpiewacie pieśni religijne, muzykom chyba łatwiej wyrazić miłość do Boga?
P.G.: Niewątpliwie, bo przecież ten, kto śpiewa ten dwa razy się modli, to bardzo mądre słowa. Wtedy rzeczywiście można dotrzeć do szerszego grona odbiorców, ale tak samo można dotrzeć i przez malarstwo, sztuki audiowizualne. Tak też można opowiadać pięknie o Bogu i wartościach, sama wiara to przecież miłość, której dotykamy na co dzień, gdy się wzruszamy. To właśnie ta miłość o której uczył św. Jan Paweł II.
Ł.G.: W swoim repertuarze mamy kilka płyt z kolędami, pastorałkami i to bardzo dobry przykład, by wyjść z muzyką do ludzi, którzy niekoniecznie są głęboko wierzący. Ważne są takie autorytety wśród artystów, którzy mówią lub śpiewają konkretnie i otwarcie o wartościach, z którymi przecież dzisiaj się walczy. Osoby, które konkretnie i twardo wyrażają swoje opinie są więc bardzo potrzebne.
M.H.: Wspomniany Jan Paweł II również odegrał w waszym życiu niebagatelną rolę.
P.G.: Bardzo dużą, kilkakrotnie mieliśmy możliwość spotkania się z nim, chociażby podczas pielgrzymek w Polsce ale i w Watykanie. Każde spotkanie to było coś pięknego, wyjątkowego, po raz ostatni widzieliśmy go w roku 2004. Możliwość dotknięcia Ojca Świętego to niesamowite przeżycie, zresztą ten człowiek miał w sobie piękną aurę, biło od niego niesamowite ciepło.
Ł.G.: Takim wyjątkowym spotkaniem był koncert pożegnalny dla Papieża właśnie tu w krakowskich Balicach w roku 2002. Było nam dane wtedy śpiewać m.in. piosenkę „Leć muzyczko”, która powstała przecież specjalnie na tą okoliczność i jest opowieścią o pontyfikacie Jana Pawła II. To są chwile niezapomniane, które stale nosimy w naszych sercach, dziękujemy Bogu, że mogliśmy grać i śpiewać dla świętego.
M.H.: Często podkreślacie jaką siłę daje wam rodzina, w waszym przypadku bardzo liczna.
P.G.: Rodzina to podstawa, najpiękniejsza rzecz pod słońcem. W rodzinie również rozwiązuje się problemy, wiadomo, że są różne etapy życia. Czasami jest lepiej czasami gorzej, ale generalnie wspólnie potrafimy im zaradzić. Rodzina jest podstawową wartością, tam też odnajdujemy spokój i zrozumienie no i miłość, która jest w każdym geście, momencie. Dostrzegam to patrząc na moją 11 miesięczną córeczkę - to właśnie czysta miłość. Za tym też tęsknię, gdy jesteśmy w trasie, mamy swoje firmy, nie narzekamy na zarobki ale najważniejsza zawsze będzie rodzina.
Ł.G.: U taty było czternaścio dzieci, u mamy siedmioro, fatycznie mamy więc liczną rodzinę. Często mówi się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, my oczywiście uważamy inaczej. W sumie w "Golec Fabryce" pracuje czterech braci Golców, pracują tam też nasze żony, jest więc rodzinne działanie. Oczywiście to nie jest tak, że codziennie głaszczemy się po głowie i przytulamy, wiadomo czasami są też i ostre akcje ale efekt jest taki, że wspólnie przetrwaliśmy już 15 lat. Mam oczywiście nadzieję, że przetrwamy kolejne.
M.H.: Odczuwacie potrzebę, by swoją wiarą dzielić się również z innymi?
P.G.: Myślę, że tak, najlepszym przykładem jest jednak życie, można mówić dużo ale najważniejsze jest to, co się robi na co dzień. Nie jesteśmy jakimiś wielkimi mówcami, zajmujemy się muzyką ale to co najważniejsze wynieśliśmy z domu rodzinnego. Jak już mówiliśmy to rodzice wywarli na nas największe piętno, ludzie prości ale głęboko wierzący. Wzorce dla młodych są więc oczywiście potrzebne, ale wpierw zacząłbym od modelu rodziny.
Ł.G. I od siebie, oczywiście od siebie.
http://www.franciszkanska3.pl/Bracia-Golec--Wiara-to-milosc-bez-konca,a,24164